czwartek, 21 grudnia 2017

Farmona • Jantar, Kuracja na gorąco z wyciągiem z bursztyny do włosów suchych i łamliwych + ponowny wynik

Dziś mam dla produkt, który sporo osób uwielbia i chwali, a część nienawidzi. Kuracja na gorąco brzmi bardzo ciekawie i interesująco, ale jak to z nią jest w praktyce? Zapraszam dalej :)



"Nadaj swoim włosom miękkość i blask! Kuracja na gorąco Jantar oparta jest na sprawdzonej i skutecznej recepturze. To owoc długich tradycji wykorzystywania niezwykłych właściwości bursztynu. ZAWARTOŚĆ OPAKOWANIA *regenerująca maska olejowa- intensywnie regeneruje , odżywia i odbudowuje włosy sprawiając, że stają się elastyczne i mocne *szampon nawilżający- przywraca włosom witalność i sprężystość, optymalnie nawilża skórę głowy *balsam wygładzający- nadaje włosom gładkość, blask i ułatwia ich rozczesywanie *czepek foliowy- utrzymuje ciepło, ułatwiając wnikanie substancji aktywnych w głąb struktury włosa"




Opakowanie kuracji jak najbardziej na tak. Jest interesujące i przyciągające wzrok. W środku znajduje się maska, szampon, balsam oraz czepek - co jest ogromnym plusem, bo do wielu produktów w których piszą o użyciu czeka nie dodają go. Jakby każda z Nas miała zapas czepków foliowych w domu.

Najpierw należy użyć maski. Dziwne jest to, że trzeba ją nałożyć na suche włosy, przed umyciem szamponem. Po wyjęciu saszetki z gorącej wody jak możecie się domyśleć jest bardzo gorąca. Podobnie jest jak wyciskacie ją sobie na rękę, bardzo gorąca. Maskę nakładałam w miarę szybko, ponieważ im robi się chłodniejsza tym bardziej gęsta. Jednak maski jest zdecydowanie za mało. Nie dałam rady jej nałożyć na wszystkie włosy bo było jej tak mało. Zapach bardzo ładny, przypomina jakiś lekki męski perfum. Po 20 min zmyłam maskę i umyłam głowę załączonym szamponem.



Szampon także przyjemnie pachnie. Jego konsystencja jak dla mnie jest zdecydowanie zbyt wodnista, szczególnie, że znajduje się w tak nieporęcznym opakowaniu jak saszetka. Szampon tak dobrze się pieni, że równie dobrze mogli by zabrać połowę szamponu na rzecz maski. Po zmyciu go z włosów czas na balsam.

Przy balsamie jest o tyle zabawnie, że stajemy przed dylematem "Zmyć, albo nie zmyć - oto jest pytanie". Nie trzeba go zmywać jeśli nasze włosy potrzebują intensywnej regeneracji. Zaryzykowałam i nie zmyłam. Uznałam, że najwyżej umyję włosy jeszcze raz. Ilość balsamu była dla mnie zabawniejsza niż ilość maski. Maska ma 17 ml, szampon 15 ml, a balsam jedynie 7 ml. Jednak w przeciwieństwie do maski balsam ma taką konsystencję, która bardzo dobrze rozprowadza się na włosach i o dziwo starczył na wszystkie włosy.



Jednak według mnie nie ma większego efektu po tym zestawie. Co prawda balsam nie obciąża włosów i ich nie przetłuszcza, ale włosy się puszą i w żadnym stopniu nie wydają się nawilżone lub zregenerowane. Może to dlatego, że po prostu maski i balsamu jest za mało.

Za drugim razem użyłam dwóch opakowań. Wtedy ilościowo już wszystko podpasowało moim włosom. Wszystko działało jak za pierwszym razem, oprócz balsamu. Niestety musiałam go zmyć. Po wysuszeniu włosy były one posklejane i nieprzyjemne w dotyku. Takiego efektu się nie spodziewałam. Skończyło się na jeszcze jednym myciu głowy i braku efektu.


Zapraszam do polubienia:
Fanpage bloga KLIK
Instagram KLIK
Twitter KLIK
DressCloud KLIK
Follow my blog with Bloglovin

Proszę o niezostawianie linków do swoich blogów/stron w komentarzach. Dziękuję!

----------------------------------------------------------------------------------------------

W ostatnim poście były wyniki konkursu. W takim momencie wiadomo czy ktoś czyta posty, czy przyszedł tylko i wyłącznie ze względu na konkurs. Poprzednie wyniki: http://malinowyskarbiec.blogspot.com/2017/12/rossmann-for-your-beauty-nature.html
Osoba, która wygrała nie zgłosiła się po nagrodę. Tym razem wygrywa: Julia Kropacz
Masz 3 dni na przesłanie mi swoich danych na maila (do 24.12 do 19, najlepiej jeszcze w komentarzu napisz, że wysłałaś) <3

15 komentarzy:

  1. O! A zastanawiałam się, czy próbować tę kurację na moich przetłuszczających się włosach. Ostatecznie oddałam zestawik mamie, niech ona się męczy =)

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie ta kuracja spowodowała spore obciążenie włosów :/ a szkoda, bo spodziewałam się efektu "wow" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie miałam pojęcia że coś takiego istnieje :D

    OdpowiedzUsuń
  4. chciałam ją przetestować :D z tego co pamiętam, to jest tam masa silikonów, więc w sumie efekt jednorazowy powinien być "wow", ciekawe czemu u Ciebie się nie sprawdziła :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Z Jantara na razie mam tylko słynną odzywke :D

    OdpowiedzUsuń
  6. też nie widziałam po tym zestwie efektów i tak samo twierdzę, że balsamu jest za mało

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie skusiła mnie ta kuracja.

    OdpowiedzUsuń
  8. A mnie nakładanie maski na suche włosy nie dziwi, bo odkąd tak robię to efekty są o wiele bardziej zadowalające :)
    Co do maski - czytałam ostatnio pochlebną recenzję, więc miałam większe oczekiwania a tu taki klops...

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie kuracja tylko pogorszyła stan włosów oraz podrażniła moją skórę głowy :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Z tego co pamiętam, miałam kiedyś mgiełkę do włosów z Jantar i bardzo ją sobie chwaliłam. Tutaj zabrakło odpowiedniej proporcji składników, receptura nie została dokładnie doprecyzowana. Takie przynajmniej odnoszę wrażenie po przeczytaniu twojej recenzji. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. oo myślałam, że jest lepsza ta kuracja. dzięki za recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Niestety na urlopie nie udalo mi sie nic kupic (tak to jest w Swieta) ale chyba zamowie online cos z Jantar ale widze ze niekoniecznie ta kuracje ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow! uwielbiam wcierkę Jantar, tego produktu na gorąco jeszcze nie widziałam. Dziękuje za wpis, z pewnością teraz go zakupię i wypróbuje :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Byłam ciekawa tej kuracji i jej efektów, ale widzę że dobrze zrobiłam, że jej nie kuopiłam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za przeczytanie postu i komentarz :)

Copyright © 2016 Malinowy Skarbiec , Blogger