Malinowy olejek do ust
"Malinowy olejek do ust #PocketHero pielęgnuje usta, nadaje im soczystego blasku i odświeża zmysły kuszącymi zapachami owoców. Dzięki mocy wyjątkowych Olejów ze Słodkich Migdałów i Jojoba, odżywia, nawilża i regeneruje usta, które stają się miękkie i pięknie podkreślone.
Profesjonalne kosmetyki Selfie Project są bogate w naturalne, botaniczne składniki aktywne. Kompozycja Oleju Jojoba i ze Słodkich Migdałów, bogatych w kwasy tłuszczone oraz witaminy A, E i F, intensywnie regeneruje delikatną skórę ust oraz poprawia jej jędrność. Cenne oleje błyskawicznie nawilżają i odżywiają, cofając efekt popękanych i spierzchniętych ust. Pozostawiają je miękkie i gładkie. Raspberry Kiss – zachwyć się kuszącym zapachem soczystej maliny!
Skład: Triisostearin, Tridecyl Trimellitate, Diisostearyl Malate, Polyisobutylene, CI 15850, Cl 77742, Simmondsia Chinensis Seed oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Neotame, Glyceryl behenate/Eicosadioate, Phenoxyethanol, Parfum."
Olejek do ust prezentuje się bardzo ładnie w opakowaniu. Mocny, dziewczęcy kolor różu. Jest ono na tyle małe, że bez problemu zmieści się do torebki. Jednak mój olejek ma swoją wadę. Ściągacz nadmiaru olejku z pędzelka często lubi się przyssać do pędzelka i podczas wyjmowania wyciąga się, a cały pędzelek ocieka olejkiem. Tak o to olejek znalazł się na moich dłoniach oraz trochę na podłodze.
Ma słodki zapach, w którym można wyczuć sztuczność. W smaku także jest trochę sztuczny (po posmarowaniu ust zawsze trochę zjadam), ale nie słodki, jednak ani w smaku, ani w zapachu nie ma maliny. Olejek jest klejący. Lekko barwi usta. Po nałożeniu cały czas czuć go na ustach, bo jest dość ciężki. Daje efekt mocnego błyszczenia jak po posmarowaniu błyszczykiem.
Nie wchłania się przez co trzeba go zjeść z ust, albo zetrzeć. Całkiem dobrze radzi sobie z przesuszonymi ustami. U mnie są takie przy zbyt dużym słońcu. Często także zaczynają wtedy pękać i widać na nich milion skórek, więc muszę stosować coś nawilżającego. Trochę nawilża usta, jednak nie jest to efekt długotrwały, ale całkiem zadowalający. Nie podoba mi się w nim jego sztuczny zapach i smak.
"Cukrowy peeling do ust #SugarKiss błyskawicznie wygładza, zmiękcza i regeneruje usta. Peelingujące Kryształki Cukru oraz Zmielone Łupiny Orzechów zatopione w odżywczym balsamie złuszczają naskórek, przez co usta odzyskują zdrowy, zmysłowy wygląd. STOP spierzchnięciom i suchym skórkom!
Profesjonalne kosmetyki Selfie Project są bogate w naturalne, botaniczne składniki aktywne. Kryształki Cukru stopniowo rozpuszczają się na ustach, równomiernie je wygładzając. Zmielone Łupiny Orzechów efektywnie i bez podrażnień złuszczają martwy naskórek, przywracając ustom ich naturalny zdrowy wygląd. Olej ze Słodkich Migdałów głęboko odżywia i nawilża skórę, zapobiegając wysuszeniu ust.
Raspberry Kiss – zachwyć się kuszącym zapachem soczystej maliny!
Skład: Paraffinum Liquidum, Ethylhexyl Palmitate, Ozokerite, Sucrose, Tridecyl Trimelliate, CI 15850, CI 77742, Copernicia Cerifera Cera, Silica Dimethyl Silylate, Juglans Regia Shell powder, Ptunus Amygdalus Dulcis Oil, Rosa Canina Fruit Oil, Tocopheryl Acetate, Phenoxyethanol, Parfum."
Opakowanie jest proste, ale ładne. Mini słoiczek z różową zawartością. Ma on lekki, ledwo wyczuwalny zapach. Ja jednak wolałabym coś o jakimś zapachu. W smaku jest jak wymieszany sztuczny, klejący olejek z cukrem. Ma on strasznie zbitą konsystencje co lekko utrudnia jego stosowanie. Dodatkowo drobinki cukru mogłyby być mniejsze, bo są za duże i podczas pocierania spadają z ust.
Peeling ładnie oczyszcza usta. Zdziera z nich skórki (jeśli będziemy pilnować, żeby cukier został na ustach) co akurat mi się spodobało. Dzięki temu pozostawia je gładkie i miękkie, a dzięki pocieraniu robią się ładnie różowe. Jednak bardzo mi się nie podoba ta sztuczność w smaku, bo trochę to odstrasza.
Odżywczy balsam do ust
"Odżywczy balsam do ust błyskawicznie nawilża i odżywia usta, przywracając im perfekcyjną miękkość i gładkość. Błyskawicznie regeneruje spierzchnięte skórki, wzmacnia naturalny blask. Usta stają się pełniejsze i zniewalająco piękne. Kuszący, miętowy zapach orzeźwia i pobudza zmysły!
Odżywcze Masło Shea i Olej z Dzikiej Róży, bogate w kwasy tłuszczowe oraz witaminy A, E, i F, intensywnie regenerują delikatną skórę oraz cofają efekt popękanych i spierzchniętych ust. Niczym nawilżający kompres, błyskawicznie przywracają ustom odpowiednie nawodnienie, komfort i zmysłowy wygląd.
Mojito Mint – zachwyć się kuszącym, orzeźwiającym zapachem mięty.
Skład: Paraffinum Liquidum, Ozokerite, Ethylhexyl Palmitate, Tridecyl Trimelliate, Polyisobutylene, Isononyl Isononanoate, hydrogenated Microcrystalline Wax, Cl 42090, Cl77492, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Rosa Canina Fruit Oil, Butyrospermum Parkii Butter, Tocopheryl Acetate, Phenoxyethanol, Parfum."
Wygląd opakowania od razu mi się spodobał. Taki à la makaronik. Co prawda mogłoby mieć trochę inni kolor np. miętowy albo turkusowy, bo ta zieleń jakoś średnio mi tu pasuje. Tak czy siak, za kształt daje mały plusik. Z odkręcaniem problemu nie ma. Po odkręceniu widać zielony balsam z lekkim, sztucznym zapachem. Trzeba wetknąć w niego palec i nałożyć na usta (mało higieniczna aplikacja).
Spodobało mi się to, że balsam nie jest odczuwalny na ustach. Nie jest ciężki, nie czuć wtedy jego zapachu. W smaku jednak także jest sztuczny i ani w zapachu, ani w smaku nie umiem się doszukać tego Mojito Mint. Nie daje efektu błyszczących ust. Po nałożeniu (cienkiej warstwy) powoli się wchłania.
Ładnie nawilża usta i pozostawia je miękkie. Radzi sobie z przesuszonymi i spierzchniętymi ustami, ale Ten produkt z całej trójki najbardziej mi się spodobał. Mimo palcowej aplikacji łatwo się rozsmarowuje. Jednak chciałabym w nim poczuć to Mojito Mint, bo wtedy na pewno o wiele chętniej bym go używała.
Czy według mnie to są produkty warte uwagi?
Mają sztuczne zapachy i smaki. Brak maliny w olejku, a w balsamie Mojito Mint. Pomysł dobry, fajne opakowania, ale jednak trzeba popracować nad składami kosmetyków, aby nie jechało od nich taką sztucznością.
Lubicie produkty Selfie Project? Jakich produktów używacie do ust?
Zapraszam także na Facebook:
Na peeling i olejek bym się skusiła z samego wyglądu haha :D. Co do tych 'ofert' z instagrama to śmiech na sali. Ta firma robi sobie antyreklamę, a dziewczyna jest naiwna. Każdy pracuje na siebie. Nikt nie ma łatwo w blogowaniu :)
OdpowiedzUsuńnie znam tych nowości :)
OdpowiedzUsuńMiałam je i testowałam :D. Gdzieś nawet jest u tym post na blogu .
OdpowiedzUsuńooo jakie super! :D muszę przetestować, koniecznie!!!! :) :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co jest takiego super? :)
UsuńWlasnie przez te sklady i sztucznosc jakos mnie nie skusily do tej pory, za to peeling najlepszy jaki stosowalam to cukrowy Lush - Bubble Gum (smak i zapach gumy Donald) :)
OdpowiedzUsuń